top of page

Migawki listopadowe - czyli moje nietypowe sposoby na jesienną chandrę

  • Zdjęcie autora: Agnieszka
    Agnieszka
  • 3 gru
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 4 dni temu

MIGAWKI LISTOPADOWE / LIFESTYLE /




dziewczyna przygotowuje świecznik adwentowy DIY



Listopad to zawsze dla mnie takie trochę dziwny miesiąc: dużo mniej uroczy i romantyczny niż październik, ale jeszcze nie tak magiczny jak grudzień. Szczerze mówiąc - patrząc na to, w jaki sposób kreują go media, książki, czy filmy, można odnieść wrażenie, że jest to miesiąc głównie zimny, mokry i ponury, a w dodatku ciągle chce się spać. No, coś w tym jest. Czy będę zatem próbowała odczarować go w tym wpisie? No cóż - może trochę, a przy okazji podam Wam kilka moich sprawdzonych - choć nietypowych sposobów na to, jak przejść przez niego trochę łagodniej (do wykorzystania za rok jak znalazł :D)



/1. Jedno z fajniejszych miejsc jakie odwiedziłam ostatnio w Poznaniu, klimatyczne i kolorowe - to kawiarnia "Cyrk" w Poznaniu na ul. Młyńskiej - naładowanie energią gwarantowane. /2. Kiedy już czas robić adwentowy świecznik, ale znów zapomniałaś kupić różową świecę na Niedzielę Gaudete;) /3. Rękodzieło to bez wątpienia jeden z moich ulubionych sposobów na wyciszenie. /4. Kapelusz mojej przyjaciółki, który wpasował się w ten kadr tak, że nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia./




ZAMIAST NETFLIXA... SPRÓBUJ DIY!


Przyznam się Wam, że jest to jeden z moich ulubionych (i naprawdę skutecznych) sposobów na odprężenie, zregenerowanie umysłu, oraz zbicie nudy (gdyby akurat ktoś w dzisiejszych zabieganych czasach miał z tym problem ;D). Szczerze mówiąc wszelkie DIY pociąga mnie odkąd pamiętam - i nie raz próbowałam go w różnych formach, czasem mniejszych, jak robienie świątecznych kartek, a czasem nieco większych, jak metamorfozy mojego pokoju kilka razy w roku (mamo, dziękuję Ci za tę cierpliwość). I pomimo upływu lat, wciąż to za mną idzie - a teraz, ze względu na większą ilość czasu - szczęśliwie mogę do tego wrócić - i nie zamierzam ukrywać, że cieszę się jak dziecko. W tym miesiącu "stworzyłam" coś na kształt obrazu - wykorzystując starą płytę HDF (na początku planowałam po prostu biały papier, ale przypomniało mi się, że jeszcze tę płytę mam) i starą ramkę z Ikea. Długo się nie zastanawiając, zabrałam się do malowania. Nasze mieszkanie jest dość kolorowe, a ponieważ wciąż je urządzamy, dbamy o to, aby każdy nowy element, który się w nim pojawi, był spójny z całą układanką. Dlatego postawiłam na kolor bazowy, który już się u nas przewija, szczególnie w jednym pomieszczeniu (kto wie o czym mówię? ;P) - a jest nim, może mało popularna w epoce szaro - beżu: czerwień. Uwielbiam jej temperament, szczególnie w połączeniu z wyciszającymi zgaszonymi niebieskościami. Muszę Wam powiedzieć, że tworzenie tego "dzieła" było dla mnie o tyle przyjemne, że nie miałam wobec niego wygórowanych oczekiwań...i to przesądziło o sukcesie. Skupiłam się po prostu na procesie: bez wygórowanych wizji, bez perfekcji. Czysta radość i pozwolenie na to by puścić wodze fantazji. Nie przesadzę, jeżeli powiem, że nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam coś podobnego. Fakt, że sama sobie podarowałam taki moment wytchnienia (i to naprawdę niskim, praktycznie żadnym kosztem), po prostu mnie uskrzydlił. Dlaczego tak długo z tym zwlekałam, skoro - jak się okazało - była to kwestia jedynie mojej decyzji...?



/1. Oczywiście, że nie wybrałam tego kubka przypadkowo - miałam zignorować szansę na takie genialne połączenie kolorów na zdjęciu? /2. starczy tej farby, czy nie starczy... /3. No bo że kawy nie starczy to wiadomo. /4.-6. Pierwsze trzy etapy mojego "dzieła"./


/1. Wiszące pranie stało się motywem przewodnim. Może dlatego, że inspirowała mnie w tym czasie w naturze. /2. Skrawki ze wszystkiego, co tylko się nawinie: stara torba prezentowa, kartka na Wielkanoc, zużyty kuchenny ręcznik... . /3. Niezmienny towarzysz. /4. Jeszcze dorysuję klamerki... / 5. No mówiłam, że czerwony i niebieski to połączenie idealne! / 6. Pranie wisi!


Jeśli chodzi o efekt końcowy, to prezentował się tak (wybaczcie, że wieczorową porą, ale dokładnie wtedy spostrzegłam, że nie mam w zasadzie finałowego zdjęcia... i nie, proszę nie zwracać uwagi na te próbki farb na ścianie :D).


czerwony obraz z wiszącym praniem na tle białej ściany i beżowej sofy, dekoracja ściany w salonie



RÓB ZDJĘCIA, ZA DUŻO NIE MYŚL...PO PROSTU RÓB


Chociaż nie jestem żadnym profesjonalnym fotografem (nie mówcie, że widać :D), to po prostu UWIELBIAM robić zdjęcia, przygotowywać i wymyślać kadry. Mam wtedy poczucie, że moja kreatywność ma gdzie znaleźć ujście. Oczywiście na miarę swoich możliwości staram się, aby efekt był zadowalający, ale bywa, że... chcę po prostu zrobić zdjęcie, bez zbędnego myślenia. Tak jakby priorytetem było tylko i wyłącznie upamiętnienie danej chwili, a nie perfekcyjne zdjęcie do albumu. Chociaż nie ukrywam, że wiele z tych spontanicznych zdjęć ląduje potem - czy to w rodzinnych albumach, w ramkach, albo na blogu.

Dla mnie kluczowe jest jedno - zdjęcie ma wywoływać jakieś emocje, lub coś ważnego przypominać. Zachęcam Was do tego, aby spróbować - po prostu złapać za aparat, lub telefon w chwili, kiedy tylko poczujecie przypływ inspiracji. Kto wie, może właśnie obudzicie w sobie ukrytą pasję? A nawet jeśli nie, to naprawdę wierzcie - dobra zabawa jest tu gwarantowana.



/1. Pierwszy, magiczny śnieg tej jesieni. I czujesz, że masz znów 10 lat. /2. Tego dnia było tak jasno, że trudno było mi uchwycić widok za oknem, ale cały kadr wyszedł ładnie i postanowiłam zostawić go sobie na pamiątkę! /3. Warto zainwestować w choć jeden, porządny mebel, najlepiej z naturalnego materiału. Ten marmurowy stolik, mimo, że ma już oznaki czasu, wygląda dobrze absolutnie zawsze - i jest po prostu doskonałym tłem do zdjęć. /4. Jeden z moich ulubionych neonów w Poznaniu, to ten reklamujący "Kociaka". Niestety w chwili, kiedy robiłam zdjęcie, musiałam już naprawdę ruszyć do przodu (kierowca z tyłu dał mi to dość głośno do zrozumienia ;) Uśmiecham się zawsze, jak tylko przypomnę sobie tę scenę./




ZAPISZ MYŚLI


Być może to kwestia po prostu mojej natury, ale od kilku lat przekonuję się, że o ile natłok myśli w mojej głowie jest po prostu zawsze, o tyle w listopadzie te myśli przybierają jeszcze bardziej refleksyjny kształt niż zazwyczaj (i trwa to zwykle do końca grudnia). Przeczytałam gdzieś kiedyś, że warto zapisywać swoje myśli, choćby tylko po to, żeby po jakimś czasie zweryfikować czy i jak bardzo dojrzały. Przyznam, że to niegłupie. A ponieważ to niewiele kosztuje (trochę czasu, dokładnie tak samo, jak scroll w telefonie), to czemu nie spróbować? Przecież nie musi to się od razu odbywać w magicznej aurze palących się świec, zapachu świeżo upieczonego ciasta i przy nastrojowej muzyce. Na początek wystarczy notatnik, albo telefon pod ręką. Zauważyłam, że myśli warte zapamiętania najczęściej przychodzą spontanicznie, natomiast kiedy specjalnie aranżuje się moment, w którym chce się coś mądrego wymyślić... to zazwyczaj niewiele z tego wychodzi (no chyba, że ktoś ma już sporą wprawę...albo po prostu nieustająco rozkminia ;).

A jak to u Was wygląda? Macie jakieś swoje tajemnicze sposoby na chandrę? Podzielcie się w komentarzu!







***

Komentarze


bottom of page